Fanatycy, wariaci, ryzykanci, tak ludzie nie chodzący po górach często określają miłośników alpinizmu zimowego. Trochę prawdy w tym jest! Wczoraj lawina pogrzebała cztery osoby, w tatrach zachodnich z czego jedna przypłaciła swoją pasję życiem a jedna hipotermią. Gdy się o tym dowiedziałem poczułem się jak by ktoś odwinął mi pałką w głowę a w oczach stanął mi obraz siebie kilka dni wcześniej licytującego się o własne życie, i ten obraz zaraz przywołam.
A po nocy przychodzi dzień... |
Była to środa, tuż przed świtem gdy następuje ten moment, że
już jest widno, a słońca jeszcze nie widać, po nocnym przemarszu dotarłem do
podnóża żlebu świnickiego. Byłem sam, i właśnie wtedy spłynęła na mnie fala
paniki, niepokoju i to trudne do opisania uczucie bezpośredniego obcowania ze
śmiercią. Chciałem zawrócić, pomimo tego, że szczyt był już na wyciągnięcie
ręki, ale z drugiej strony jakaś część mnie chciała przełamać niewidoczną
ścianę strachu i zrobić ten jeszcze jeden krok do przodu, i wtedy zaczęła się
ta, cholerna licytacja.
Z kim się licytowałem? Z samym sobą? Pewnie tak, a
doprecyzowując głębiej ze strachem przed śmiercią więc w pewnym sensie ze
śmiercią we własnej osobie której tak bardzo czułem tu obecność!
-zawracaj! Kąt tego stoku jest książkowym przykładem kąta
stoku lawinowego! Masz jakieś 50% - pasuje ci to?
-hola hola! Jest drugi stopień zagrożenia! – co najmniej 70%
- i wbijam powoli kijek próbując zorientować się jak wyglądają kolejne warstwy
na stoku.
-Jak uważasz, te stopnie są dość ogólne i gówno się mają do
sytuacji na tym jednym konkretnym stoku, ale masz swoje 70%, i pytam jeszcze
raz, pasuje Ci to?
-Czekaj, jeszcze nie skończyłem, jest blady świt, a więc
moment w którym pokrywa jest najbardziej zmrożona i stabilna – więc dolicz
kolejne 15%
-no niech Ci będzie, ale dalej zostawiasz mi 15% szans że
przez Twoje kozaczenie będę biegać po tatrach z kosą i ciągnąć nadgodziny!
-Od wielu dni nie padało, a szlak jest dobrze przetarty, a z
każdym dniem śnieg bardziej stabilny… więc na moje oko nie masz nawet pięciu
procent szans na nadgodziny! Więc zabieraj się ze swoim szpejem, żegnam Panią!
-Cholera chyba masz rację… Ale pamiętaj że zaraz ta żarówa
wyskoczy z za Świnicy i zacznie świecić pełną mocą a Ty na powrocie będziesz
musiał trawersować pośrednią turnie od południowej
strony, więc delikatnie mówiąc streść swój marny tyłek bo czas działa na twoją
niekorzyść!
Tego rodzaju rozważania potrwały jakieś 30 minut, aż w
miejsce panicznych lęków w głowie zagościły sensowne argumenty przemawiające za
kontynuacją wyprawy, ściana strachu pękła i otworzyła mi drogę w żleb wiodący
na przełęcz.
Ucięte słowo Świnicka... |
Wracając do wczorajszego wypadku, gdy się o nim dowiedziałem
od razu cały ten żleb, śnieg, i moje argumenty stanęły mi jeszcze raz przed
oczami. Czy naprawdę było aż tak bezpiecznie jak w mojej ocenie sytuacji…może
czegoś niedoszacowałem albo przeszacowałem? Ale tego niestety już się nie
dowiem, ale mimo wszystko nie żałuję ani jednej minuty którą stojąc pod żlebem
poświęciłem na uspokajanie swoich emocji i próbę trzeźwej oceny sytuacji i
zagrożenia.
A jak wy podejmujecie
decyzję w takich sytuacjach? Jak podchodzicie do ogłaszanych komunikatów lawinowych? Ile czasu poświęcacie na analizę zagrożenia i
jakie ryzyko jesteście w stanie zaakceptować?
Podobał się artykuł? Zapraszamy na Funpage:)
https://www.facebook.com/wojownicykoscielca
Podobał się artykuł? Zapraszamy na Funpage:)
https://www.facebook.com/wojownicykoscielca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz